Nie rób z wilka owcy, bo zarabianie jest dobre
Czy można zaszkodzić sobie wprowadzając w firmie strategię CSR? Tak. Czy można zniechęcić pracowników poprzez ich angażowanie? Oczywiście! Decyduje o tym dysonans.
Jest jednak na to prosty sposób, który może przynieść wymierne korzyści. Wystarczy zmienić sposób myślenia o tym, po co jest firma i przypomnieć sobie, że służy do zarabiania.
W rankingu rzeczy, których najbardziej nie lubią pracownicy firm coraz częściej pojawiają się inicjatywy działu HR i akcje mające na celu zaangażowanie pracowników. A gdy jeszcze firma ogłosi strategię CSR i oświadczy, że od dziś jest odpowiedzialna społecznie, to Członkom Zespołu Organizacji po prostu opadają ręce. Z powodu dysonansu.
Co więcej, dysonans może pojawić się także u klientów (po co mi kolejne 1000 posadzonych przez korporację drzewek, skoro dział obsługi klienta nie działa?), podwykonawców (cieszę się, że są pracodawcą roku, ale co płatnością za moją fakturę?), a zwłaszcza inwestorów (to za moje pieniądze!).
Irytację wszystkich tych grup wywołuje przede wszystkim fakt, że firmy komunikują swoje działania CSR „zapominając” dodać, że służą one zarabianiu. Bo służą – pośrednio lub bezpośrednio. I wszyscy to wiedzą. Co więcej, w ogromnej większości akceptują to. Na tym właśnie polega biznes. Inwestycje, obroty, zyski. Tak się to kręci.
Można oczywiście próbować wmawiać wszystkim swoje wyłącznie-szczytne-cele, ukrywając prawdziwe intencje. Można być jednak pewnym, że większość interesariuszy wyczuje fałsz. A odkryta próba oszustwa jest wyjątkowo irytująca dla odbiorcy. Niszczy zaufanie i na długo czyni tą i dalszą komunikację nieskuteczną, albo nawet przeciwskuteczną.
Menedżerowie w wielu organizacjach kurczowo trzymają się swoich przyzwyczajeń i próbują zaklinać rzeczywistość, sądząc, że jeśli wymyślą przesłanie i wydrukują je na rozwieszonych w całej firmie lub mieście plakatach, to zostanie ono odczytane wprost i przyjęte bez zastrzeżeń. Pół biedy, jeśli czynią to z naiwności, są wtedy po prostu kiepskimi menedżerami, ale przynajmniej mają autentycznie dobre intencje.
Gorzej, jeśli zamiast, wpływać na ludzi, jak przystało na lidera, usiłują nimi manipulować, wmawiając im, że wartości, zasady, angażowanie, odpowiedzialność społeczna, to wynik zbiorowego altruizmu zarządzających firmą. A to nie wytrzymuje zderzenia z codziennością pracownika lub klienta typowej korporacji.
Najprostsze rozwiązanie na uniknięcie dysonansu to szczerość. Otwarta komunikacja, która wyjaśnia cele działania i korzyści dla każdej z grup. Do tego potrzebna jest jednak zmiana sposobu myślenia.
Przestajemy wstydzić się prawdziwej natury biznesu. Możemy mówić otwarcie: działamy zgodnie z prawem, etyką, wartościami, zasadami i… chcemy zarabiać! Lubimy zarabiać. Szczery komunikat, który otwarcie i szanując inteligencję odbiorców wyjaśnia nowe projekty firmowe spowoduje, że zwiększy się wiarygodność komunikatora.
A po co firmie wiarygodność? No jak to po co? Żeby zarabiać
- Lidia Marcinkowska
- ex-dyrektor zarządzająca Neuron APR, aktualnie Dyrektor naczelna komunikacji w KGHM
- l.marcinkowska@neuron.pl
- Neuron Agencja PR