Wujek Rezerwa Prosta radzi (odc. 2)

Przerwij słowotok, czasem posłuchaj, daj ludziom pracować

Jednym z najokropniejszych nowotworów w kulturze korporacyjnej jest – zdaniem Wujka – zjawisko nadkomunikacji. Polega ono na silnym przekonaniu żywionym przez szefostwo, że najlepsza rzecz pod słońcem to zarządzanie poprzez wiedzę. Zatem wszyscy tę wiedzę muszą posiąść. W związku z tym futruje się ludzi gigabajtami informacji, która naprawdę nikomu nie jest potrzebna ani do wydajnej pracy, ani do motywacji.

 

Stąd wielogodzinne zebrania, dziesiątki tablic informacyjnych, zapchany intranet, programy szkoleniowe, projekty angażujące zespół, przymusowa integracja i zabawa, która nikogo nie bawi (może poza dziewczynami z HR-u). Znasz to z własnego doświadczenia – odpowiadanie na dziesiątki maili, przekazywanie ich dalej, bo przecież komunikacja kaskadowa i delegowanie itd. itp. Trwałym śladem nadkomunikacji są badania satysfakcji pracowniczej, będące w wielu firmach ikoną pozorności (HR udaje, że bada, ludzie udają, że wypełniają, zarząd udaje, że bierze wyniki pod uwagę). No i dzieła sztuki w postaci kolektywnych motywacyjnych obrazów, kolaży czy czego tam, zdobiących na wieki ściany korytarzy w korpo.

O ile opisany w poprzednim odcinku WDR dysonans można nazwać zabójcą komunikacji, to nadkomunikacja jest zabójcą wydajności.

Po pierwsze, konsumuje czas. Są firmy, w których głównym rzeczywistym zadaniem menedżerów operacyjnych nie jest zarządzanie, ale obsługa przepływu informacji. Wujek widział na własne oczy zakłady produkcyjne, w których operator pakowarki poświęcał 1-1,5 godziny dziennie na „obowiązki informacyjne”.

Po drugie, odrywa od roboty. O ile operator pakowarki po odbębnieniu spotkania może od razu przystąpić do pracy, to menedżer nawet niższego szczebla potrzebuje skupić się na problemie zarządczym. A wieczne bzyczenie dobiegające z centrali bardzo ten proces spowalnia. Zapychanie głowy zbędnymi danymi też nie ułatwia pracy.

Po trzecie, zwiększa ryzyko powstawania dysonansów. Jak uczy praktyka, w nadkomunikowanych przekazach zwykle jest dużo typowego, korporacyjnego bullshitu, który często stoi w sprzeczności z własnym doświadczeniem pracownika. I po co to komu? Czysta frustracja.

Po czwarte, szum stępia zmysły. Jeśli wiecznie go słyszysz, uodparniasz się na wszystkie komunikaty, w tym te ważne. Tracisz zdolność rozpoznania hierarchii przekazów. Proste, prawda?

No i po piąte, centrum zarządcze, jeśli nie przestaje trajkotać, nie może słuchać. Nie wie zatem, jaki jest stan umysłów zespołów. Ciągła paplanina niszczy słuch. A organizacja głucha traci obraz sytuacji (nawet, jeśli zachowa wzrok – czyli np. dysponuje właściwymi danymi o sprzedaży czy kosztach).

Wujek Rezerwa Prosta radzi: zastanów się, czy doprawdy wszyscy muszą wiedzieć wszystko. A może każdemu wystarczy słyszeć tylko tyle, ile jest mu potrzebne do pracy, motywacji i zaspokojenia ciekawości? A skąd wiadomo, jaki poziom jest „potrzebny”? Na pewno się nie dowiesz, jeśli nie przerwiesz słowotoku i czasami nie posłuchasz.

Neuron to warszawska agencja specjalizująca się w doradztwie strategicznym i prowadzeniu projektów komunikacyjnych. Do klientów firmy należą m. in. Netia, Mio Technology, ZyXEL oraz Benefit Systems. Agencja została założona przez Lidię Marcinkowską i Marka Wróbla w 2001 roku, jest członkiem Związku Firm Public Relations. Więcej informacji: www.neuron.pl