STOP globalizacji!

Ręka do góry, kto widział Super Bowl 2015! Nikt? A może tylko przerwy? Nie jesteście sami. Chyba nawet dla zafascynowanych rozgrywkami Amerykanów bardziej liczą się stroje artystów i legendarne już reklamy emitowane przy transmisji finałów. Najważniejsze reklamy na świecie!

Tegoroczne nie były wybitne. Ot, zabawna Kim Kardashian w reklamie T-mobile, słodziutko-pieseczkowy klip Budweisera i parę innych smaczków. Wszystko poprawne, ciekawe, z dobrym warsztatem.

Spot BMW też nie był być może tak rewolucyjny, jak ukazany w nim model i3 ( i na szczęście nie tak brzydki), ale jedna cecha przykuła moją uwagę.

Otóż widzimy fragment telewizji śniadaniowej sprzed 21 lat. Rozmowa o… internecie. Para prezenterów, którzy kompletnie nie rozumieją, o co w tym fascynującym wszystkich zjawisku chodzi. A potem ci sami prezenterzy w nowym cacku BMW, znowu kompletnie zdezorientowani.

Niezrozumiałe? Nieciekawe? A i owszem – dla nas. Mieszkańcom Stanów Zjednoczonych i prezenterzy i fragment programu są doskonale znane, wielokrotnie omawiane i przytaczane od lat jako anegdota.

Co to znaczy?

Skoro BMW wybiera do tak ważnej wizerunkowej reklamy motyw znany lokalnej publiczności, to wie co robi. Nie ma globalnej skutecznej komunikacji. Żeby trafić w emocje, musimy odwołać się do czegoś, co jest znane, lubiane, zgodne z kodem kulturowym odbiorcy, a więc często nieuniwersalne.

Bardzo mnie to, jak lokalnego komunikatora cieszy. Jest jeszcze miejsce dla rdzennie polskich kampanii, lokalnych przekazów i nie należy wszystkiego przepisać z presrylizów z centrali. Dwuminutowy argument dla nieprzekonanych klientów już mam