(Nie)inteligencja emocjonalna

W komunikacji coraz częściej sięgamy do skrajnych emocji. Organizacje budują kampanie społeczne na przekazach, które mają poruszać, drażnić, czy wręcz złościć. Firmy próbują trafić do serc, a nie do umysłów konsumentów. Wreszcie media robią wszystko, żeby podgrzać temperaturę każdej dyskusji. Marketingowcy i wydawcy zacierają ręce – jest buzz, jest viral, jest pożądany rezultat. O odpowiedzialności za efekty uboczne emocjonalnych kampanii i informacji mówi się za to niewiele. Wydawałoby się, że kodeksy etyczne we wszystkich możliwych organizacjach i środowiskach coś zmienią. Tymczasem tylko dwa przykłady z ostatnich tygodni wystarczą, żeby stwierdzić, że nadal partykularny cel uświęca niebezpieczne w skutkach środki.

ZDĄŻYŁAM Z DEPRESJĄ

Kampania „Nie zdążyłam” była omawiana na tysiące sposobów przez setki środowisk, organizacji i ludzi. I choć zgadzam się z meritum kampanii, to użyta forma nie bierze pod uwagę trudnych emocji, z którymi zmagają się ludzie bezdzietni w Polsce. Niepłodność dotyka w Polsce według szacunków co piątą parę. Ilu Polaków z powodu niepłodności popada w depresję – nie mam pojęcia. Ale sądzę, że niemało. I po tej kampanii może być ich jeszcze więcej.

Powiecie, że przekaz nie jest o nich? Jak to nie? Przecież zawsze można się winić za to, że nie próbowało się leczyć wcześniej, nie wypróbowało kolejnej metody zamiast pojechać na zagraniczne wakacje, że trzeba było mieć dzieci jako dwudziestolatka, że można było się lepiej odżywiać i nie zarazić świnką w dzieciństwie.

O ile jednak można zwolnić się z odpowiedzialności za obniżony nastrój dorosłego człowieka, to zwiększone ryzyko targnięcia się na życie nastolatka powinno dać do myślenia wszystkim komunikującym.

EFEKT WERTERA

Samobójstwo nastoletniego Dominika zbulwersowało Polaków. Stało się początkiem dyskusji o cyberbullingu wśród polskich dzieci oraz przyzwoleniu na inność. Postulaty w dyskusji były słuszne – rodzice powinni obserwować poczynania nastolatków w sieci i rozmawiać z dziećmi o konsekwencjach ich działań.

Problem tylko w tym, że przy okazji opisano sposób samobójstwa, jego miejsce, okoliczności odnalezienia chłopca a nawet treść listu pożegnalnego. Nie wierzę, że dziennikarze nie znają efektu Wertera. Być może nie zapoznali się na studiach z badaniami socjologa Davida Philipsa, który opisał zjawisko drastycznego wzrostu liczby samobójstw po nagłośnieniu i opisaniu targnięcia się na życie w mediach. Ale powinni znać wydany w 2003 przez Światową Organizację Zdrowia raport: „Zapobieganie samobójstwom: Poradnik dla pracowników mediów”, w którym określa się dramatyczne skutki podawania szczegółów na temat takich tragedii. Wiedzą więc, że po emocjonalnym roztrząsaniu okoliczności śmierci chłopca na pierwszych stronach gazet, drastycznie wzrośnie współczynnik prób samobójczych wśród młodych ludzi. 

Igranie z ludzkimi, często najsilniejszymi emocjami to zabawa, która wymaga szczególnego wyczucia i odpowiedzialności. Czy twórcy komunikatów biorą to od uwagę? Wątpię.

Neuron to warszawska agencja specjalizująca się w doradztwie strategicznym i prowadzeniu projektów komunikacyjnych. Do klientów firmy należą m. in. Netia, Mio Technology, ZyXEL oraz Benefit Systems. Agencja została założona przez Lidię Marcinkowską i Marka Wróbla w 2001 roku, jest członkiem Związku Firm Public Relations. Więcej informacji: www.neuron.pl

  • Lidia Marcinkowska
  • ex-dyrektor zarządzająca Neuron APR, aktualnie Dyrektor naczelna komunikacji w KGHM
  • l.marcinkowska@neuron.pl
  • Neuron Agencja PR