Przestańmy bredzić o produkcie

W kampanii wyborczej wiele słyszymy o „produkcie” politycznym, którym ma być ten czy inny kandydat. Czeka nas kolejna półroczna kolejna kampania, możemy być spokojni, że ów „produkt” będzie przez ten czas solidnie wałkowany.

Produkt to jest coś, co sprzedaje się na rynku. Mówi o tym mądrość ludowa, że polityk sprzedaje się jak proszek do prania (a zatem obowiązują go reguły rynku konsumenckiego). Trudno o większą bzdurę.

To nonsens jeszcze większy bzdura „nieważne, jak mówią, byle mówili” (p. artykuł Pawła Soproniuka na ten temat)! Wystarczy odwrócić porównanie, by to arcyboleśnie dostrzec.

Gdyby PROSZEK DO PRANIA BYŁ JAK POLITYK, obowiązywałyby poniższe (i liczne inne) reguły:

  1. Każdy nabywca dysponowałby taką samą i praktycznie zerową siłą nabywczą.
  2. Dostawalibyśmy od państwa kupon na proszek, a wszystko byłoby finansowane z podatków.
  3. Rynek proszku byłby jednym wielkim systemem zakupów grupowych.
  4. Proszek kupowalibyśmy raz na cztery lata.
  5. Próba zmiany proszku w innym niż wyznaczony momencie byłaby przestępstwem.
  6. Niezależnie od wyboru, wszyscy dostalibyśmy taki sam proszek, na ogół będący mieszanką różnych detergentów.
  7. Z reguły byłby to proszek o innych cechach niż opisane w reklamach i na opakowaniu.
  8. Czasem nie lubilibyśmy ludzi tylko z tego powodu, że chcą innego proszku.
  9. Głównym zajęciem mediów byłoby obrzydzanie ludziom różnych proszków, a dodatkowym – przedstawianie zalet innych detergentów, często niezgodnie z prawdą.
  10. Efekty prania byłyby widoczne najwcześniej po pół roku i nie zawsze dałyby się ocenić.
  11. Wielu z nas widziałoby plamy tam, gdzie ich nie ma. Na inne plamy bylibyśmy ślepi.
  12. Ludzie niezainteresowani zakupem i tak dostaliby proszek.
  13. Pralibyśmy w proszku zawsze, nawet gdybyśmy codziennie deklarowali na FB, że mamy proszek w d… i że w ogóle pranie nas nie interesuje. Właściwie, to proszek prałby nas.
  14. Powyższe zasady ustalałby Związek Producentów Proszku, do którego mogłyby należeć tylko duże firmy.

Przestańmy więc mówić o produkcie, bo to mylące. Świat polityki jest bardzo różny od prawdziwego rynku. Tak bardzo, że nie tylko analogie są z reguły chybione (a przynajmniej bardzo odległe), ale nawet należałoby używać innego słownictwa.

I jeszcze jedno – jeśli te światy tak się różnią, to i oczywiście mają różne „PR-y”. Mylenie komunikacji rynkowej z polityczną wyrządza wielkie szkody obydwu. Ale to temat na inny tekst.

Neuron to warszawska agencja specjalizująca się w doradztwie strategicznym i prowadzeniu projektów komunikacyjnych. Do klientów firmy należą m. in. Netia, Mio Technology, ZyXEL oraz Benefit Systems. Agencja została założona przez Lidię Marcinkowską i Marka Wróbla w 2001 roku, jest członkiem Związku Firm Public Relations. Więcej informacji: www.neuron.pl